Państwo Kotostwo i Mruczyńscy na co dzień – galeria

Państwo Kotostwo i Mruczyńscy na co dzień – galeria
4 grudnia 2011 Marki Marki

A teraz mam przyjemność przedstawić Państwu nasze koty. Choć właściwie stwierdzenie, że mamy koty wydaję się nadużyciem, jako że generalnie to koty mają nas. Jakby na to nie patrzeć, przed Państwem:

FIOLKA DIMIONA*PL, urodzona 01.01.2008r., kremowa długowłosa, BLH e na fotach z mężem OLIVIEREM ARIADNA, aktualnie emerytka po sterylce, ale nadal głównodowodząca szefowa.

[Not a valid template]

Fiolka jest elegancką, pełną wdzięku, ale zdystansowaną damą. Uważa, że z racji swego wieku (a jest najstarsza), należą się jej liczne przywileje i nawet nie dopuszcza myśli, że ktoś mógłby zająć JEJ miejsce na szafie lub – o fuj! – skorzystać z jej kuwety.

Ma lekkie tendencje do nadwagi, ale ponieważ tłuszczyk osadza się tylko pod brzuszkiem, więc puchata fryzurka maskuje go całkowicie. Fiolka ma swoje kaprysy i nastroje, jest delikatna i przebojowa jednocześnie.

Zawieziona do reproduktora absolutnie odmówiła konsumpcji związku, bo ona przecież nie jest „taka łatwa” i na pierwszej randce do niczego dojść nie może. O jej łaskawość trzeba zabiegać, a mizianko wchodzi w grę tylko w poważnym związku.

Wreszcie sfrustrowany kocur dał sobie spokój z kaprysną Lady, i Fiolka wróciła do domu. Przez dwa dni dawała nam niedwuznacznie do zrozumienia, że pomysł z obcym reproduktorem uważa za uwłaczający jej godności i czuje się urażona.

Dała się przeprosić dnia trzeciego, gdy jej obiecałam, że numer z pozostawianiem biednej kici w obcym domu na poniewierkę już się nigdy nie powtórzy. (I nie miało znaczenia, że „biedna kicia” była tam traktowana jak księżniczka, bo kot swoje wie i dyskusji nie przewiduje).

I w ten sposób pojawiła się koncepcja z własnym reproduktorem i do rodziny wkroczył Oliwier.

OLIVIER ARIADNA*PL, urodzony 13.07.2008r., rudy długowłosy, BLH d.

[Not a valid template]

Oliwiera pokochałam od pierwszego wejrzenia. Od pierwszej fotki z hodowli, od pierwszego dotyku, od pierwszego przytulenia.

A początki były niełatwe, bo Oliwek po przywiezieniu z Krakowa prysnął za szafę i zdematerializował się na cztery dni. O jego istnieniu świadczyły ślady w kuwecie i znikające noca jedzonko, ale kociatko okazało się mistrzem niewidzialności. I żadne kici-kici, żadne „chodż, Oliwku, do pańci” nie przynosiły efektu. Wreszcie pogodziliśmy się z tym, że trafił do nas kociak wirtualny.

Aż kolejnej nocy nastąpił przełom.

W środku nocy, spod naszego łóżka dobiegło mnie cichusieńkie miauczenie, taki kocięcy płacz, nabrzmiały bezgranicznym kocim smuteczkiem. Pochyliłam się w ciemnościach i szeptem poprosiłam go, żeby wyszedł, żeby dał nam szansę. I Oliwek – małe, kudłate, rude, najsłodsze kociątko wyczołgał się powolutku spod łóżka, żałośnie popiskując. Wzięłam malucha do łóżka, przytuliłam i wtedy rozległ się donośny dźwięk traktora. To mruczał Oliwier.

Oliwek jest kwintesencją kociego uroku, zachwyca wdziękiem, gracją i delikatnością. Nie jest nachalny, ale mową ciała wyraźnie daje do zrozumienia, że czeka na pieszczotki.

Jako reproduktor sprawia wrażenie wzruszającego naiwniaka. Romantyczny i lekko nieporadny, czule uwodzi kotki, które szybko ulegają jego czarowi. Ale jak panna nie chce – trudno, nic na siłę, Oliwek wycofuje się na z góry upatrzone pozycje i sspokojnie czeka, aż się kocica sama będzie prosić. Nieśmiałość to, czy taktyka – trudno wyczuć. W każdym razie żadna mu się dotąd nie oparła.

ASTRA FUTRZACZEK*PL, urodzona 20.06.2010r., ruda długowłosa, BLH d.

[Not a valid template]

Astra urodziła się u nas w domu i jej osobowość stanowi do dziś wielką zagadkę. Różniła się od reszty kociąt jak woda od ognia. Podczas gdy rodzeństwo baraszkowało i dokonywało sukcesywnej demolki naszego pokoju, Astra siadała na brzeżku fotela i przyglądała się im swoimi ogromnymi, zdziwionymi oczami. Co oni wyprawiają? zdawała się pytać. Sprawiała wrażenie nad wiek rozwiniętej, była zdystansowana i zamknięta w sobie. Nie lubiła pieszczot, nie domagała się uwagi, była typem samotnika.

I została z nami, bo w pewnym momencie za punkt honoru wzięliśmy ucywilizowanie jej.

Jak to możliwe, że po przytulastych rodzicach, wśród przytulastego rodzeństwa, rodzi się kocie hiper-indywidualista? Że dokładnie w tym samym środowisku, wśród tych samych zwierząt i ludzi, cały miot może być typowo misiaczkowo-pluszasty, a jedna ruda wiewióra jest całkiem inna?

Odpowiedzi na te pytania nie znamy, ale udało się Astrę doprowadzić do stanu używalności: mruczy, przychodzi na pieszczotki, przytula się. Znormalniała.

CYRYL ZŁOTY GRAL*PL, urodzony 20.03.2009r. rudy krótkowłosy, BRI d,

[Not a valid template]

Rudy wkroczył w nasze życie przebojowo. Oczywiście był to restart, bo, jak każdy nowicjusz, pierwsze dni spędził w sobie-tylko-wiadomym-miejscu.

O ile zachowanie Fiolki i Oliwka było dla mnie stresujące, o tyle teleportacja Rudego nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Zrozumiałam, że koty widocznie tak mają i dałam mu święty spokój plus kuwetkę i przysmaczki.

Pewnego poranka Rudy nagle zmaterializował się w naszym łóżku. Hej, no to jestem – zakomunikował dumnie podniesionym ogonem, a po chwili leżał na pleckach brzusiem do góry i pozwalał się tarmosić pod bródką i czochrać po łebku.

Kreskówkowy Garfield jest wierną kopią, wręcz klonem naszego Rudego. Gdy oglądaliśmy z Moim Małżonkiem film, to nie tyle fabuła nas powaliła, ile dokładne odzwierciedlenie ruchów, mimiki pysia i zachowania naszego kociska. Wgapieni w ekran telewizora co chwilę spoglądaliśmy na siebie porozumiewawczo i wybuchaliśmy śmiechem. Cały Rudy!

Rudy jest dobrodusznym, sympatycznym facetem, z duszą marzyciela, ale najczęściej marzy o łososiu z puszki. Do zakochanych w nim kotek podchodzi z filozoficznym spokojem. Jeśli jednak panienka jest nim wyraźnie zainteresowana, budzi się w nim prawdziwy macho. Na jakieś 10 minutek, bo chwilę „PO” jest z powrotem potulnym, pogodnym misiaczkiem. Okazało się ponadto, że miłość Cyryla do puszeczek ułatwia nam życie, bo chłopak jest dwudomowy. Nasz domek kocha, bo tu są jego żony, jego ludzie i jego drapak ale kocha też dom moich rodziców, bo tam wprawdzie nie ma żon – i o to chodzi – ale są puszeczki. Cóż, moi rodzice są mistrzami w kulinarnym rozpuszczaniu kota i to działa…

 AJORKA FUTRZACZEK*PL, urodzona 20.06.2010r., ruda krótkowłosa, BRI d

[Not a valid template]

Co tu dużo mówić, Ajorka (dla przyjaciół i rodziny Majorka) to super laska w kolorze najpiekniejszym odcieniu rudości, jaki tylko można sobie wymarzyć. Nie marchewka, a raczej intensywny płomień. Natychmiast po porodzie, gdy tylko maluchy wyschły, zapadła decyzja rodzinna: jeżeli będzie miała tak cudny charakter jak kolor – bezdyskusyjnie zostaje z nami.

I faktycznie, Majorka łączy powalającą urodę z przytulastym, pogodnym charakterem. Jest słodka, czarująca i w ogóle the best of the best.

ANILKA FUTRZACZEK*PL, urodzona 20.06.2010r., kremowa krótkowłosa, BRI e

[Not a valid template]

Anilka, czyli Wanilka została z nami dość niespodziewanie. Chcieliśmy zostawić rudzielca i od początku Ajorka czyli Majorka była naszym typem, a Wanilka miała znaleźć nową rodzinę. Wpatrzeni w rudego pluszaczka nie dostrzegaliśmy urody kremówki aż do dnia, gdy nasza córka-studentka przyjechała na weekend, poszła przywitać się z kotami i po chwili orzekła, że KOT POLARNY jest najlepszy. I że KOT POLARNY zostaje i już. Wanilka wyczuła chyba podziw córki, bo nagle zaczęła się prezentować od zupełnie nowej strony. Po prostu nagle stała się przebojową modelką, urzekającą figlarnym spojrzeniem i rozbrajającą minką.

Kociątko okazało się wyjątkowo ciekawskie (momentami nawet wścibskie) i zabawne. Nie zliczę razy, gdy zamknęłam ją niechcący w szafie, do której pakuje się z widocznym upodobaniem. Jak nie ma Wanilki przy miseczce w porze karmienia – należy po prostu przeszukać wszystkie szafy i z pewnością z którejś wyskoczy nagle waniliowy misiaczek z wyrazem pysia mówiącym: a ku-ku.

Kombinatorka z niej niesamowita – jeśli chce gdzieś pójść, potrafi przenikać przez ściany. Jest wyłącznie kwestią czasu, kiedy nauczy się wnikać do lodówki – w końcu to kot polarny.

CYGANKA FUTRZACZEK*PL, urodzona 25.06.2011 r., ruda krótkowłosa BRI d

[Not a valid template]

W roku 2011 Rada Rodzinna jednogłośnie zadecydowała, że zostaje u nas Cyganka, dziewczę słodsze od malin,  córka  Oliwka i Majorki. Na początku syn usiłował delikatnie oponować (Mamusia, tak serio, kotków macie mało?), i nawet zasiał w nas nutę zwątpienia, jednak Cyganka jest małą czarodziejką i dlatego syna omotała szczególnie mocno. Chyba wyczuła jego dystans, bo rozgościła się właśnie u niego w pokoju i pomalutku rozpoczęła swe uroki. Żadnej nachalności, Boże Broń, grzeczny koteczek. Tylko troszeczkę magiczny. Bo trudno inaczej nazwać sytuację, gdy nasz osobisty syn nagle dochodzi do wniosku, że skoro wszyscy w tym domu mają kota, to on chce Kota Osobistego. I Cyganka została Kotem Osobistym naszego syna.

 

EMINEM EASY BELLA*PL, urodzony 09.09.2009 r.

[Not a valid template]

Kolejny Rudy Skarb w naszym domu to EMINEM. Trafił do nas już jako dorosły, z tytułem championa i ku mojemu zaskoczeniu dogadał się ze wszystkimi, jakby tu się urodził. Nawet okres teleportacji po przyjeździe był stosunkowo krótki. Jedno zostało postanowione od razu: że my mamy głupie pomysły nie oznacza, że Fiolka ma się na wszystko zgadzać. Chcemy jeszcze jednego faceta – proszę bardzo, zwłaszcza że taki nawet przystojny i zapewne na ojca dzieci się nadaje, ale od rządzenia pozostaje Fiolka i to dyskusji nie podlega. A nie podoba się, to wypad. Więc EMINEM, dla świętego spokoju, udaje, że uznaje w Fiolce szefową, ale nie ukrywajmy, po prostu nie chce zadzierać z teściową, bo Wanilka i Majorka są warte poudawania.

Państwo Kotostwo oraz państwo Mruczyńscy nie lubią pozować i już. Lampa błyska po oczach, pańcio mówi, żeby się nie ruszać, i w ogóle pomysł ze zdjęciami jest jakiś taki… do bani. Ewentualnie może podczas pieszczotek, ale tak o, to nie bardzo.

A w ogóle, to zdjęcia naruszają intymny koci świat.

Świat z lotu ptaka:

[Not a valid template]

A w tym świecie wszystko toczy się stałym torem i niespodzianki nie są mile widziane, chyba, że są puszką tuńczyka, przepiórczym jajeczkiem, lub saszetką whiskasa. Z whiskasem sprawa wygląda tak, że jako żarełko się nie nadaje i Pańcia nie pozwala kotkom dawać, ale jak trzeba kotka odrobaczyć, albo pocieszyć po szczepieniu czy jakimś innym stresującym wydarzeniu typu wizyta Natalki (koleżanki Pańci, która chce koniecznie się zaprzyjaźniać, a kot się nie będzie zaprzyjaźniał tylko dlatego, że Natalka tego chce),wówczas Pańcia wyciaga zakamuflowaną saszetkę whiskaska i już nie jesteśmy obrażeni.

Mruczanko na dobranoc:

[Not a valid template]

Obcowanie z moimi dorosłymi kotami nauczyło mnie kilku rzeczy.

Nieprawdą jest, że kocury są niebezpieczne dla kociąt. Kiedy pojawiły się u nas pierwsze kocięta, a pojawiły się – rzecz jasna w naszym łóżku, które Kicia wybrała na porodówkę – zarządziliśmy izolację szczęśliwego tatusia. Owszem, gratulacje były, przysmaczki też, ale sypialnia została zamknięta przed zdumionym pysiem dumnego ojca. Kocięta przeniosłam na kocie posłanko, aby odzyskać nasze łóżko i już za czwartym razem pojęłam, że Kici posłanko nie odpowiada, bo wraca jak bumerang do nas. Wreszcie poszłyśmy na kompromis, ona odpuściła sobie nasze łóżko, ja pozwoliłam jej zamieszkać z potomstwem w szafie. A w czasie, gdy ja negocjowałam z upartą mamuśką, Rudy rozpaczliwie zawodził pod drzwiami sypialni. Byłam jednak bezwzględna, choć na pysiu kocura malował się wyraźny wyrzut: tak, Rudy zrobił swoje, Rudy może odejść… A następnego wieczoru niechcący nie domknęłam drzwi sypialni, i kiedy przygotowałam kolacje i wniosłam ją do pokoju, na kanapie w błogiej pozycji leżała kocica, jej dzieciaczki oraz zrelaksowany i wreszcie szczęśliwy Rudy. Odtąd państwo Kotostwo wychowują dzieci wspólnie i nie ma potrzeby izolowania ich.

Kot nie jest samotnikiem. Żeby ograniczyć mioty kotki do rozsądnej ilości, niezbędna bywa izolacja kocura od koteczki, co bardzo rozżala obie strony. Problem rozwiązał się, gdy kocie stadko powiększyło się i panowie mogą przebywać razem, podczas gdy panienki balują w drugim pokoju. Przy okazji okazało się, że nieprawdą jest, że kocury muszą znaczyć teren. Moje nie znaczą. I nie ustalają bojowo hierarchii, bo żadnych scysji nie było. Być może to kwestia misiowego temperamentu Brytyjczyków (czyżby angielski, nie mylić z anielskim, spokój?), może mnie się trafiły takie towarzyskie egzemplarze. W każdym razie panowie rozwiązują swoje spory polubownie, na drodze cichych, nierejestrowalnych negocjacji.

Hodowla kotów brytyjskich