Mamy kocięta! szczegóły w Zakątku kociątek…
Kotologia stosowana – czyli felinoterapia
Ponieważ hodowla jest naszym hobby, więc jak każdy hobbysta wciąż poszerzamy naszą wiedzę i staramy się nie tylko działać „na czuja”, ale także podchodzić do hodowli profesjonalnie – wiedzieć co robić i dlaczego, aby kicie wychodzące z naszych rąk były najlepszym przyjacielem każdego Nowego Właściciela.
Dlatego damska połowa prowadząca naszą hodowlę wzięła udział w seminarium naukowym „Hodowla na medal – jak współczesna wiedza o zachowaniu się zwierząt wspomaga prowadzenie dobrej hodowli psów i kotów”. Dodam tylko, że seminarium prowadził wybitny behawiorysta mgr Andrzej Kłosiński, co już dalszych komentarzy nie wymaga (klasa sama w sobie).
Natomiast męska połowa prowadząca hodowlę Futrzaczek ukończyła właśnie kurs zawodowy i została felinoterapeutą oraz ukończyła kurs przygotowujący hodowców do hodowli kotów przeznaczonych do felinoterapii.
Ale o co chodzi? Leczenie kotem?
No, nie do końca leczenie, raczej wspomaganie leczenia, bo felinoterapia , jedna z gałęzi zooterapii, zaliczana jest do medycyny komplementarnej, czyli łączącej medycynę konwencjonalną z niekonwencjonalną. Po to, aby leczyć człowieka, a nie chorobę, holistycznie i kompleksowo (same trudne wyrazy, masakra, ale logika w tym jest).
O dogoterapii każdy słyszał, felinoterapia jest natomiast bardziej niszowa, a nie powinna. Wiele osób korzysta z jej dobrodziejstw nieświadomie, po prostu współpracując na co dzień z własnym kotem ( przecież nie napiszę, że „mając kota”, bo to przecież kot ma nas, a nie odwrotnie).
Chociaż brzmi to fantastycznie, istnieją naukowe dowody potwierdzające pozytywny wpływ zwierząt na zdrowie ludzi.
Z zooterapii mogą korzystać:
-osoby niepełnosprawne ruchowo i intelektualnie,
-osoby chore, długotrwale unieruchomione lub w trakcie rekonwalescencji,
-osoby zestresowane, znerwicowane lub wypalone zawodowo,
-dzieci i młodzież wykazująca zaburzenia emocjonalne,
-ludzie wymagający resocjalizacji,
-ofiary mobbingu, stalkingu, przemocy szkolnej lub domowej,
-osoby niedostosowane społecznie, zamknięte i wyobcowane
-osoby w podeszłym wieku
A kto nie zalicza się do żadnej z powyższych grup? Ręka do góry! Oj, coś nie widzę… Ano, żyjemy w takich czasach, że albo człowieku się stresujesz (i kot potrzebny) albo czegoś w otaczającym świecie nie dostrzegasz (i kot potrzebny).
Głaskanie kota wpływa uspokajająco i antydepresyjnie, wycisza osoby nerwowe, poprawia nastrój ludziom smutnym i z depresją. Ponadto obecność futrzaczka pomaga ludziom mającym kłopoty z nawiązywaniem kontaktów, nieśmiałym i niepewnym, również autystycznym.
Pozytywny wpływ kota na leczenie jest udokumentowany przy depresjach, stanach lękowych, autyzmie, nadciśnieniu tętniczym, reumatyzmie, dystrofii mięśni i po udarze mózgu.
Lekarze już w 1977 roku stwierdzili, że zooterapia ma pozytywny wpływ na ciśnienie krwi i redukuje śmiertelność pacjentów, a w 1992 dowiedli, że właściciele zwierząt mieli niższe ciśnienie skurczowe krwi, niższy poziom cholesterolu i trójglicerydów od osób zwierząt nie posiadających. Zwierzę w domu zwiększa prawdopodobieństwo przeżycia człowieka po przebytym zawale mięśnia sercowego!
Zooterapia motywuje także pacjentów do czynnego udziału w procesie zdrowienia. Ma to pozytywny wpływ zwłaszcza u przewlekle chorych i przy chorobach nowotworowych. Ważne jest także to, że kontakt z kotem ma wpływ na banalną poprawę samopoczucia pacjenta i jakość jego życia.
Główne zalety zooterapii to:
-złagodzenie odczuwania samotności, stresu i niepokoju,
-poprawa jakości życia, funkcjonowania fizycznego i psychicznego,
-poprawa funkcji poznawczych i komunikacji
-poprawa wyników w zakresie ciśnienia i cholesterolu itp.
-szybsza i efektywniejsza rehabilitacja pourazowa i ogólna
-zapewnienie odprężenie i poprawia jakość snu, co pozwala zredukować leki uspokajające i nasenne.
-zmniejszenie agresji i poprawa poczucia odpowiedzialności
-wzrost empatii i zachowań pro-społecznych
Ok, ale dlaczego kot?
Niekoniecznie akurat kot, ale to kot ma znaczną przewagę nad innymi zwierzakami.
Konia (hipoterapia) i delfina (delfinoterapia) trudno trzymać w domu, nawet jak mamy duży balkon (dla konia) i dużą wannę (dla delfina). Stosunkowo dobry jest pies, ale bardziej kłopotliwy w obsłudze – osoba niepełnosprawna sobie może nie radzić, opiekun ma dosyć problemów z pacjentem, aby dodatkowo spacerować godzinami z psem. A zmiana kuwetki to dosłownie 5 minutek, tyle co nic.
Kto nie wierzy badaniom, niech na moment pomyśli. Kot nie ocenia, nie krytykuje, nie narzeka. Kot jest, sadowi się w pobliżu i mruczy. Spogląda i przeciąga się leniwie. Akceptuje i kocha. Jest towarzyszem, słuchaczem, pociechą. Bywa przezabawny, rozczulający i słodki (może dlatego nie ma danych o pozytywnym wpływie na obniżenie poziomu cukru przy cukrzycy, no ale nie można mieć wszystkiego).
Czy każdy kot nadaje się do felinoterapii?
Kot-felinoterapeuta musi być zrównoważony, mieć łagodny charakter, kochać ludzi i być towarzyski.
Kluczowy jest trening we wczesnym wieku, bo kot musi być w pełni uspołeczniony. Musi reagować spokojnie na zmiany wokół niego, łagodnie znosić pobyt w obcym środowisku, nie może okazywać paniki w nietypowych dla niego sytuacjach, powinien być wytrzymały na hałasy i nowe zapachy (np. środków dezynfekcyjnych), musi tolerować obce osoby, często także psy. Z oczywistych względów powinien być zdrowy, starannie odrobaczony i zaszczepiony, nauczony zasad życia z człowiekiem (kuwetkowy i drapaczkowy).
No i musi mruczeć, rzecz jasna.
Bo mruczenie – to wibracje o częstotliwości między 25 a 150 Hz. Jedyne takie w przyrodzie! Teorii na temat mruczenia jest wiele, ale najbardziej wiarygodna związana jest z nadzwyczajną zdolnością kociego organizmu do regeneracji (kto nie słyszał o siedmiu życiach kota? w końcu mądrości ludowe biorą się z obserwacji otoczenia).
Otóż okazuje się, że wibracje kocie wspomagają regenerację kości, ścięgien, wiązadeł i mięśni, oraz są ulgą w bólu, dlatego koty mają dużą odporność na urazy i nie cierpią na choroby układu kostno mięśniowego. A to dlatego, że drgania o częstotliwości między 20 a 50 Hz poprawiają strukturę kości i zwiększają gęstość tkanki, a między 100 i 120 wspomagają leczenie chorób płuc i regenerację wiązadeł. W założeniu mruczenie jest bonusem Matki Natury dla kota, ale człowiek może z tego korzystać pozostając z Mruczkiem w ścisłym kontakcie.
Taki żarcik weterynaryjny: jeżeli zamkniesz mruczącego kota w pomieszczeniu, w którym leży kupka kości, wkrótce kości się zrosną. Hmmm, żarcik raczej abstrakcyjny – już widzę oczyma duszy tę kupkę resztek z KFC na papierowym talerzyku, jak zaczyna się gwałtownie i chaotycznie zrastać – ale chodzi nie o dowcip, tylko o cenną zdolność naszych Mruczyńskich.
W naszej hodowli wciąż się uczymy jak wychować super- kocięta. Nadające się do felinoterapii, ale nie tylko, przede wszystkim po prostu zdrowe, ufne, wesołe i zadbane. A ponieważ spontaniczne kroki są z reguły mniej efektywne niż przemyślane, więc podejmujemy świadome działania w kocim dzieciństwie, aby stymulować rozwój kotków w określonym kierunku, aby były cudnymi towarzyszami – o dodatkowej roli wspomagającej różnorodne terapie ludzi potrzebujących mruczącego wsparcia i pomocy.